"Jedynka" świetna, natomiast to "coś" to jedna wielka "kaszana" i totalne nieporozumienie. Aż dziwne, że reżyserem i scenarzystą obu części jest ten sam człowiek. Pewnie przeszedł trepanację czaszki. Zero grozy, a dominuje irytacja i miejscami śmiech. Kuriozalne sytuacje i jakieś zwidy "od czapy". Całe szczęście "trójka" nie powstała.