najlepsza jest pierwsza 1/3 filmu czyli ten taki swoisty prequel całej historii o Myersie, jego geneza, okoliczności i przyczyny w jakich narodziło się zło. Młody dzieciak bardzo dobrze dobrany do roli (dziecięca buźka ale taka niepokojąca). Osobiście uważam że cały film można by zrobić w tym guście - studium bezsensownego zła i portret zwyrodniałego socjopaty. No ale to w końcu nie ma być thriller psychologiczny tylko krwawy slasher. I z tego zadania wywiązuje się przyzwoicie. Nawet prawie dorównuje remakowi, wszystkie elementy wzorcowo odwzorowane: od wyglądu Myersa, przez scenerie (pamiętna ulica zasłana jesiennymi liśćmi), po znane motywy i sceny, o charakterystycznie brzmiącej nutce nie wspominając. Pytanie tylko po co? IMO rimejki kultowych filmów są nie potrzebne, no chyba że jako forma złożenia hołdu dla oryginału.